czwartek, 15 października 2015

POST SCRIPTUM - zaczynamy w sobotę, 17 października

godz. 15:30  ZAWÓD: FOTOGRAF    dkf "16"  galeria pomost 
godz. 17:30  TIMBUKTU                  
                                     
ZAWÓD FOTOGRAF Polska 2015,  reżyseria:  Natasza ZIÓŁKOWSKA-KURCZUK  (43')


Lublin jest miastem, z którego wyszli i do którego przybywali wielcy fotografowie. Nazwiska takie jak Wanda Chicińska, Józef Czechowicz, Edward Hartwig, Stefan Kiełsznia, Tadeusz Rolke, Bogdan Konopka znane są w Polsce i za granicą, a wszystkie te osoby łączy fotografia i Lublin. Historia fotografii zaczyna się w tym mieście prawdopodobnie wraz z rokiem 1846 kiedy to pierwszy dagerotypista w atelier przy Krakowskim Przedmieściu wykonuje portret rodziny. Od tego czasu rzemieślnicy i artyści, dokumentaliści, amatorzy i zawodowcy nieustannie pokazują oblicze miasta i jego mieszkańców. Dokumentują najważniejsze wydarzenia i życie codzienne. Fotografują fuzję wielokulturowej społeczności wobec dramatów wojen, ukazują różnorodność i ciągle zmieniający się charakter miasta. Archiwa fotograficzne spoczywają niedocenione w ciemnych zakamarkach muzeów i instytucji, a używane pełnią zwykle funkcję ilustracyjną, która nie wyczerpuje dostatecznie ich potencjału. Każde działania wokół lubelskiej fotografii to działanie na rzecz popularyzacji lokalnej kultury i historii, która jest bazą i punktem odniesienia w myśleniu o tożsamości mieszkańców miasta, i szerzej - regionu.
Każde zagadnienie poruszane w filmie dotyka fotografii w inny sposób. Pokazywać wiele aspektów pracy z tym medium, od historycznego, przez czysto dokumentalny, rzemieślniczy (w sensie użytkowym), artystyczny, a w końcu także irracjonalny czy metafizyczny (fotografia spirytystyczna). Kamera zagląda do pracowni, ciemni, do archiwów, pokazuje też miejsca, w których udało się zatrzymać dawną tkankę miasta.
Film opowiada o Lublinie poprzez fotografię i osobę młodego fotografa, który próbuje odkryć miasto oraz alchemiczne i magiczne właściwości samego medium. Dzięki swoistej eksploracji Marcin Sudziński spotyka na swojej drodze wielu ciekawych ludzi - ogarniętych pasją fotografów, podąża tropem starych fotografii, trafia w miejsca związane z utrwalonymi na nich obrazami.

Po projekcji spotkanie z twórcami:

Nataszą Ziółkowską-Kurczuk, Marcinem Sudzińskim, Lucjanem Demidowskim


TIMBUKTU  Francja/Mauretania/Mali 2014,  reżyseria:  Abderrahmane Sissako obsada: Ibrahim Ahmed, Toulou Kiki (97')





Na sukcesy „Timbuktu” na Lazurowym Wybrzeżu czy późniejszą nominację do Oscara nie złożyły się wyłącznie względy polityczne. Kino nie przegrywa w tym wypadku z publicystyką. W „Timbuktu” mamy ten sam quasi-dokumentalny styl, poetycki sznyt i niespieszną narrację, które charakteryzują wcześniejsze dokonania Sissako. Tradycyjnie też reżyser zapełnia obsadę zarówno profesjonalistami, jak i naturszczykami, prowadząc obie grupy na tyle sprawnie, że nie ma między nimi żadnego rozdźwięku.
Z poszatkowanej, epizodycznej struktury powoli wyłaniają się bohaterowie. Kidane i jego żona Satima to Tauregowie z wędrownego ludu berberyjskiego. Żyją wraz z dziećmi w lepiance usytuowanej samotnie o kilka kilometrów od Timbuktu, legendarnego miasta (pojawiało się skądinąd w starych bajkach Disneya) w zachodnioafrykańskim Mali. Utrzymują się z pasterstwa i hodowli bydła. Idylla, szczęście, harmonia z naturą. Jednak i ten święty spokój zmąci święta wojna. Złym omenem będzie Abdelkrim, regionalny przywódca dżihadystów…
Największą siłą „Timbuktu” jest dyskretny, nienachalny ton, wyrażony spokojną pracą kamery, podkreślającą harmonię natury, niewinność przyrody i pejzażu, którą fundamentaliści też poddają cenzurze. Dzięki temu widać, jak dżihad przeradza się w wojnę przeciwko całemu światu, każdej formie wolności i istnienia. M.in. za tę gorzką przenikliwość film został nominowany do Oscara (przegrał z naszą „Idą”) i jako pierwsza mauretańska koprodukcja zdobył aż sześć Cezarów, w tym za najlepszy film i najlepszą reżyserię. (Janusz Wróblewski: POLITYKA)


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz